Kilka
godzin temu dotarłam do Forks, teraz siedzę w obskurnym pokoju o
okropnym kolorze ścian- ni to zielony ni to żółty- taki nijaki.
Za oknem pada deszcze, nie, nie poda tylko leje, ale cóż się
dziwić w tej części stanów to niestety szara rzeczywistość.
Jakiś
czas temu zakończyłam rozpakowanie się , w międzyczasie wzięłam
szybki prysznic, przebrałam się, przebrałam też pościel,
pościel, którą przyniosłam mi miła kobieta po pięćdziesiątce,
chyba ma na imię Sara i jak wywnioskowałam z naszej rozmowy jest tu
sprzątaczką.
Dochodziła
18. , czyli z chwilę zbiórka na kolację, rozczesałam jeszcze
tylko włosy i udałam się na hol. Stało
już tam kilka osób i prawie wszyscy przyglądali mi się z
nieskrywana ciekawością. Jak mniemam wszyscy byli ode mnie młodsi,
-przynajmniej na takich wyglądali mieli może 13- 15 lat, wyjątek
stanowił chłopak o blond włosach, który przyglądam mi się
najnatarczywiej i wyglądał na mojego równolatka. Nie spuszczając
ze mnie wzroku zaczął zmierzać ku mojej osobie, od jego
natarczywego, zuchwałego spojrzenie zrobiło mi się gorąca, a
policzki przybrały szkarłatna barwę. Zawsze tak reaguję, gdy ktoś
przygląda mi się nico uważniej, prawi mi komplementy- co zdarza
się rzadko i najczęściej jest podmiotem żartów- albo rozmawia na
mój temat, na tyle głośno, że i ja to słyszę. Z rozmyśleń
wyrwał mnie głos blondyna, który staną właśnie naprzeciw mnie,
był o jakieś dwadzieścia centymetrów wyższy ode mnie i dobrze
zbudowany, widać, że dużo czasu spędza na siłowni i uprawia
sporty, do tego miał jeszcze na sobie podkoszulek, który podkreślał
jego mięśnie.
- Cześć, jestem Alan- przedstawił się demonstrując swój ochrypnięty lekko głos i brytyjski akcent- a ty?- spytał
- Jestem Isabella- opowiedziałam cicho- ale mów mi Bella, nie lubię swojego pełnego imienia.
- Spoko. To ty jesteś to „nowa”, o której wszyscy mówią?
- Na to wygląda- odpowiedziałam.
- To prawda, ze jesteś z Arizony?- zadawał kolejne pytania.
- Tak, a co masz coś do ludzi pochodzących z tamtej części Stanów Zjednoczonych?- spytałam lekko wyprowadzona z równowagi tę wzmianką o Arizonie, mówił o niej tak jakby się jej brzydził.
- Nie, nie mam- zaczął się tłumaczyć- tak się tylko spytałem, chciałem się upewnić czy to prawda, bo wiesz ty...
- Tak, tak wiem, nie wyglądam jak wszyscy ludzie stamtąd pochodzący- dokończyłam z niego z lekkim sarkazmem w głosie.
- Ehm... no, tak- powiedział trochę zmieszany i zaczął zezować w bok. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy nam się przyglądają. Obróciłam się i ze spuszczoną głową, cała czerwona ruszyłam w kierunku ściany pod, która stoi mała, drewniana ławka.
- Ej, chyba się nie obraziłaś?- zapytał łapiąc mnie z ramię bym nie mogła iść dalej- Ja nie chciałam cię urazić tą wzmianka o Arizonie, naprawdę, przepraszam- nawijał coraz szybciej, tak nawijał, bo normalnym mówieniem tego nie można było nazwać- ...przepraszam- powtórzył ciszej.
- Nic się nie stało i nie musisz mnie przepraszać, cóż... jesteś po prostu ciekaw, jak wszyscy tutaj- wypowiadając ostatnią część zdania spojrzałam na coraz gęstszy tłum na holu, wszystkie pary oczu zmów były zwrócone były na mnie i Alana.
- Mmm... to dobrze. Ale czemu tak szybko ode mnie uciekłaś, skoro się nie obraziłaś to może się przestraszyłaś, co?- spytał z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
- Nie, nie wystraszyłam się, aż taki straszny to ty nie jesteś- powiedziałam też się uśmiechając.
- Skoro obrazić się nie obraziłaś i na przestraszoną też nie wyglądasz- powiedział, jednocześnie nieco teatralnie mierząc mnie wzrokiem- to czemu uciekłaś.?
- Po pierwsze nie uciekłam, a odeszłam w stronę ławki, a przynajmniej taki miałam zamiar tylko ktoś mi przeszkodził- spojrzałam na niego znacząco- a wracając do twojego pytania to odeszłam, bo nie lubię być w centrum uwagi.
- Aham- tylko tyle z siebie wydusił i zapadłą niezręczna cisza, już miałam iść usiąść na ławce, ale Alan znowuż mi to uniemożliwił- Bello, właśnie otworzyli drzwi do stołówki- oznajmił, wskazując na wcześniej niezauważony przeze mnie otwór w ścianie- chodźmy, bo zajmą wszystkie miejsca.
- Dobrze.- powiedziałam nieco zmieszana swoim gapiarstwem*.
Weszłam
z Alanem do pomieszczenia nazywanego „stołówką”, na ścianie
był ten sam kolor co u mnie w pokoju, stoliki poprzekrawano
papierowymi obrusikami w biało-czerwoną kratkę. Jak oni mogą tu
jeść?- zadałam sobie w myślach to pytanie- i czy ja będę tu w
stanie jeść? Tak rozmyślając nieświadome swoich poczynań
kroczyłam za Alanem, który kierował się właśnie do stolika
pełnego jakiś chłopaków. No właśnie CHŁOPAKÓW, zaalarmowana
swoim odkryciem od razu ruszyłam w innym kierunku. Wszystkie stoliki
były już pozajmowane, po przejściu prawie całego pomieszczenie
znalazłam wolne miejsce, było ono koło dwójki nieznajomych
dziewczyn, które wyglądały jak każde inne nastolatki tyle, że z
jednym wyjątkiem, żadne inne nastolatki nie mają tyle tapety na
twarzy. Raz kozie śmierć- pomyślałam i ruszyłam do jedynego i
ostatniego stolik w sali, gdzie było wolne miejsce. Przechodziłam
pomiędzy innymi stolikami kilka razy wywracają, cóż brak
koordynacji ruchowej nie służy na takich małych powierzchniach. Za
każdym razem gdy się wywracałam lub podnosiłam z podłogi ze
strzępków rozmów słyszałam: kaleka, dziwadło i inne niezbyt
dobrze wróżące na przyszłość epitety oraz chichot innych tu
zgromadzonych.
W końcu po wielu trudach, kilku albo kilkunastu upadkach dotarła do
celu...
_____________________
*gapiarstwem- nie wiem czy takie słowo w ogóle istnieje, ale jeśli nie to od teraz tak przynajmniej na moim blogu ;DD
Chciałam podziękować wszystkim którzy dodali komentarze pod moim ostatnim wpisem, a także tym którzy ich nie dodali ale odwiedzili mój blog ten wpis jest właśnie do was. ;***